poniedziałek, 27 stycznia 2014

Rozdział 3

Cicho otworzyłam drzwi nie chcąc przeszkadzać komukolwiek kto jest w środku, w garażu zauważyłam samochód matki co pozwoliło mi myśleć, że może to kolejne z jej spotkań ze znajomymi z kancelarii. Powolnie ściągnęłam czarne converse'y i ruszyłam schodami na górę.
- Veronica? Wróciłaś już, kochanie? - usłyszałam głos mamy i aż się wzdrygnęłam. Co to niby miała być za gówniana gadka? Westchnęłam i ponownie zeszłam na dół, ruszyłam w kierunku salonu słysząc stamtąd głos rodzicielki. Moje usta mimowolnie utworzyły małe "o" kiedy na kanapie, z filiżanką świeżo zaparzonej kawy ujrzałam Panią Melanie Mells, dyrektora Manhattan Academy. Zastanawiałam się po jaką cholerę znajduje się tu, w moim domu, z moją mamą, która najwyraźniej raczyła ją jakąś pieprzoną gadką szmatką bo nieustannie chichotały.
- Veronica. - uśmiech na wypacykowanej twarzy matki przyprawił mnie o nagły zawrót głowy. Co to ma do cholery niby znaczyć? - Pani Mells tu jest, zaprosiłam ją, ponieważ ma dla ciebie wspaniałą propozycję. - klasnęła w dłonie widocznie szczęśliwa.
- Witaj Veronico. - kobieta uśmiechnęła się ciepło, cóż, zawszę ją lubiłam, nie zachowywała się jak typowa osoba zajmująca wysoką pozycję, była bardzo miła i otwarta, zawsze można było się do niej zgłosić gdy miałaś problem i szczerze porozmawiać. Wspaniała kobieta.
- Dzień dobry. - odpowiedziałam nieco zmieszana jej wizytą, choć nadal ze szczerym uśmiechem. Usiadłam w fotelu po turecku za co od razu otrzymałam mordercze spojrzenie od mamy.
- Przejdę od razu do rzeczy, bardzo zdziwiło mnie to, że zrezygnowałaś z nauki w naszej szkole. Byłaś jedną z najlepszych uczennic i zasmuciło nas twoje odejście. - przyznała. - Chciałam ci zaproponować ponowne miejsce w Manhattan Academy, nie powinnam tego robić lecz w związku z tym, że twoja rodzina zawsze hojnie pomagała nam, ja postanowiłam dać ci tę szansę. - uśmiechnęła się delikatnie. - Twoja mama uprzedziła mnie, że bardzo otwarcie myślisz o powrocie w mury MA* więc pomyślałam, że mogłabym to dla ciebie zrobić Veronico. - zakończyła, a ja praktycznie czułam jakbym siedziała na szpilkach. Jak moja matka mogła naopowiadać jej takich głupot, miałam ochotę kopnąć ją w twarz, narobiła tylko zamieszania, a ja wcale nie chciałam opuszczać BHS**, cóż, może faktycznie kilka razy myślałam o tym, ale ostatecznie nie chcę tam wracać.
- Bardzo doceniam pani pomoc, lecz zdecydowałam, że ostatni rok spędzę w Bowery High School. - powiedziałam uprzejmie nawet nie spoglądając na rodzicielkę, była pewna, że gotuje się ze złości.
- Och, to zupełnie.. - Melanie zaczęła lecz chamsko jej przerwano.
- Veronica, w Bowery High School są narkomani, pijacy.. Nie rozumiem jak możesz chcieć tam zostać. Tam są złe, zbuntowane, zagubione dzieci, a Manhattan Academy to najlepsza szkoła, która otworzy przed tobą wiele drzwi i perspektyw, pójdziesz na studia prawnicze tak ja zawsze marzyliśmy.. - w tym momencie już nawet jej nie słuchałam, prawo to nie był mój wymarzony kierunek, ja chciałam pomagać ludziom w walce z uzależnieniami, dawać nadzieję, ale moi rodzice nie rozumieli tego, nie chcieli nawet o tym słyszeć. Ja miałam być prawnikiem, nie ważne, że to mnie nie interesowało, byłam zmuszona słuchać nakazów i zakazów, ale skończyłam z  tym i najwyższy czas, żeby oni wszyscy w końcu to zrozumieli.
- Nie chcę iść na prawo. Matko, sama powiedziałaś, w Bowery HS są zagubione i zbuntowane dzieciaki, chcę pomagać właśnie takim ludziom, chcę w przyszłości pomagać uzależnionym, szukającym własnej drogi i myślę, że ta szkoła to świetna okazja by obserwować zachowania ludzi i wyciągać z nich wnioski.
Widziałam delikatny uśmiech na twarzy Pani Mells, natomiast moja mama była totalnym jej przeciwieństwem, widziałam jedną, wielką złość w jej oczach.
- Wiem, że Manhattan Academy to wspaniała szkoła i jestem zaszczycona, że mogłam tam uczęszczać, ale ta nowa też nie jest zła, nauczyciele przecież skończyli swoją profesję i są wykształceni tak samo jak w MA, jeśli zadbam o to aby moje oceny były na takim poziomie jak w ubiegłym roku szkolnym to nadal mogę dostać się na najlepsze uczelnie. To moja decyzja, zostaję tu gdzie jestem. - każde słowo wypowiedziałam z rozwagą i czułam ulgę widząc, iż pani dyrektor nie jest urażona, wręcz przeciwnie, była dumna?
- Muszę przyznać, że nie sądziła, iż twoje pobudki do zmiany szkoły są tak dojrzałe i przemyślane. Nie będę cię zmuszała do niczego i myślę, że może faktycznie masz racje. - pokiwała głową. - Szkoda, że zrezygnowałaś z nauki w Manhattan Academy, pamiętaj, że zawsze jest tam dla ciebie miejsce, gdybyś tylko zmieniła zdanie. - uśmiechnęła się ciepło dzięki czemu odprężyłam się, byłam szczęśliwa, że chociaż jedna osoba stara się mnie zrozumieć i nie krytykuje mojego wyboru.
- Pani Mells, ależ to nieodpo.... - zaczęła matka lecz wtedy wstałam, podziękowałam i pożegnałam się z Melanie po czym wyszłam z salonu uśmiechając się sama do siebie. Siedź sobie sama w tym gównie, które narobiłaś, mamo.

1 wrzesień 2013 rok 21:23


- Imposible, imposible, imposible, impooosible.. - nuciłam pod nosem wkładając zeszyty do torby, dmuchnęłam w niesforny lok, który ciągle opadał mi na twarz kiedy usłyszałam pukanie do drzwi, zmarszczyłam brwi i rzuciłam dosadne "proszę", osoba, którą zobaczyłam była całkowicie ostatnią, której bym się tu spodziewała. Gwałtownie nabrałam powietrza do płuc i wstałam z łóżka.
- Co ty tu do cholery robisz!? - warknęłam w stronę bruneta, naprawdę nie chciałam go oglądać, pewnie tak jakoś przez resztę życia.
- Veronico. - westchnął chłopak i wszedł do pokoju zamykając za sobą drzwi. - Wysłuchaj mnie, kochanie. - zrobił kilka niepewnych kroków w moją stronę, na co mimowolnie chciałam się cofnąć póki mocno nie uderzyłam łydkami w łóżko.
- Duke, nie chce tego słuchać. - starałam się zabrzmieć pewnie, ale drżący głos i łzy, które cisnęły mi się do oczu mnie zdradziły.
- Kochanie, tak mi przykro. - brunet podszedł do mnie i złapał za ramiona przyciągając do swojego ciała w stalowym uścisku, złapałam jego białą koszulkę w dłonie niczym ostatnią deskę ratunkową i wtuliłam twarz w pierś chłopaka. Byłam roztrzęsiona, chciałam go odepchnąć, ale też potrzebowałam ciepła i miłości, które tylko on mi dawał przez ostatnie trzy lata. Moczyłam jego koszulkę łzami, których nazbierało się w moich oczach bardzo dużo, poczułam delikatny kciuk gładzący mnie po policzku i momentalnie się rozluźniłam. Nie wiem dlaczego tak się zachowywałam, ale to było emocjonalne spotkanie, bo pomimo wszystko, pomimo krzywdy jaką mi wyrządził, nadal byłam w nim zakochana. Pragnęłam mu wybaczyć, pragnęłam słyszeć zapewnienia, że wszystko będzie dobrze i było, kiedy pół godziny później nadal wtulona w jego pierś, leżałam na łóżku.
- Posłuchaj mnie Veronica, nie chcę kończyć tego związku, ponieważ nie chcę tracić ciebie, a znaczysz tak wiele. - wyszeptał tuż przy moim uchu, a ja poczułam stado motylków trzepoczących w dole mojego brzucha. - Mógłbym podarować ci cały świat, skarbie. Wszystko czego byś zapragnęła, byłoby twoje. Diamenty, szafiry, brylanty, cokolwiek, zawsze, wszędzie. - powiedział powolnie, a ja wierzyłam. Czułam spokój, byłam gotowa przyjąć jego całego, przyjąć miłość jakiej desperacko potrzebowałam by przeżyć. - Cały świat, byłby nasz, gdybyś tylko zechciała podarować mi najcenniejszą rzecz jaką posiadasz kochanie. - urwał i byłam pewna, że się uśmiecha. - Twoje serce. - zakończył, a ja miałam wrażenie, że się rozpływam. Wszystko co powiedział było piękne, przemyślane i sprawiało, iż miałam ochotę skakać pod sam sufit ze szczęścia. - Otwórz swoje serce Veronico.

Harry's POV

2 wrzesień 2013 rok 07:20

Jęknąłem kolejny raz wyłączając budzik, za każdym razem jednak nieszczęśliwie po 5 minutach załączała się drzemka i zabawa zaczynała się od nowa. Leniwie uchyliłem powieki i nakryłem twarz poduszką widząc, że powinienem był już dawno być na nogach.
Rozbudzanie zajęło około dziesięciu minut, potem szybki prysznic, śniadanie, które mama zdążyła już przygotować, za co podziękowałem jej przelotnym buziakiem w policzek i  teraz byłem w drodze do szkoły. Nie było tak źle, zostało mi niecałe dziesięć minut do dzwonka kiedy parkowałem samochód. Wysiadłem z pojazdu i rozejrzałem się po parkingu, nigdzie nie widziałem czerwieni samochodu Veronicii, co utwierdziło mnie w przekonaniu, że jeszcze nie ma jej w szkole. Oby tylko dziś przyszła. - pomyślałem kierując się do znajomej grupki osób.
- Harry! - zawołał Niall witając się, co po chwili zrobiłem też z resztą chłopców.
- Jak tam sprawy z Vivienne? - zapytał głupio Louis, a ja posłałem mu groźne spojrzenie.
- Ma na imię Veronica. - mruknąłem zaciągając się dymem, dopiero co odpalonego papierosa.
- Oh, faktycznie. - zaśmiał się głupio. - Nie wiem jak mogłam zapomnieć, przecież pierdoliłeś mi o niej cały wczorajszy wieczór. - parsknął wraz z resztą chłopaków. - Serio, po tym spotkaniu powinienem mówić jej imię przez sen. - widziałem jak bardzo byli rozbawieni, ale mi nie było do śmiechu. Byłem wkurwiony, niewyspany, a oni przyprawiali mnie swoim jazgotem o ból głowy, znosiłem to tylko dlatego, że są moimi przyjaciółmi, oraz dlatego, że chciałem im udowodnić, iż Veronica wkrótce będzie moja. Wyrzuciłem niedopałek.
- Więc.. -zaczął Liam. - Wczoraj cię epicko spławiła.. - chłopak walczył z chęcią zaśmiania się. - Co zamierzasz robić dziś? Nachodzenie? Błaganie? - zaczął wymieniać, ale zatrzymałem go gestem ręki.
- Pierwsza lekcja. - przeczesałem ręką włosy opierając się o murek i obserwując dziedziniec, moje oczy rozbłysły gdy nagle zauważyłem szczupłą brunetkę i odprowadzałem ją wzrokiem aż do samych drzwi. - Dziewczyny nie lubią gdy jesteś nachalny, masz być miły, szarmancki i tajemniczy, ale przy tym też stanowczy. Chcą żebyś je zdobywał, więc przy pierwszym spotkaniu nie możesz pokazać, na czym tak naprawdę ci zależy, musisz zdobyć jej zaufanie. - mrugnąłem kończąc zdanie i zostawiając lekko skołowanych chłopaków w tyle, wszedłem do szkoły tuż przed tym jak zadzwonił dzwonek, nigdzie nie widziałem tych długich nóg, które, jak byłem pewien, prowadziły do samego nieba. Mruknąłem lekko niezadowolony i wzruszając ramionami ruszyłem prosto do klasy, w której miałem pierwszą lekcję.

Veronica's POV

Zarzuciłam torbę na ramię i udałam się za innymi uczniami do stołówki, właśnie był czas na lunch, a że wczoraj odpuściłam i postanowiłam spędzić czas na zewnątrz, dziś chciałam zobaczyć jak to wygląda, a przede wszystkim czy serwują tu dobre jedzenie. Popchnęłam podwójne drzwi i weszłam do ogromnej sali, rozejrzałam się po pomieszczeniu przejeżdżając wzrokiem po wszystkim i wszystkich, którzy znaleźli się w zasięgu mojego wzroku, a potem bez emocji ruszyłam na koniec długiej kolejki. Szczerze wątpiłam, że kiedy wreszcie nadejdzie moja kolej zostanie coś więcej niż same resztki. Przeklęłam w duchu, w takich momentach tęskniłam za MA gdzie wszystko wyglądało inaczej, byłaś traktowana jak ktoś ważny, a tu.. tu po prostu jesteś jednym małym puzzlem układanki. A ja wcale nie chciałam być jakimś tam puzzlem. Tęskniłam za uwagą. Wyjrzałam zrezygnowana przed siebie co utwierdziło mnie w przekonaniu, ze powinnam zrezygnować ze stania, jednak coś mnie zatrzymało kiedy już się odwracałam, a raczej ktoś.
- Kwiatuszku! - usłyszałam znajomy głos i zobaczyłam machającego w moją stronę Harry'ego, zdawało mi się, że wszystkie osoby jakby ucichły, a wszystkie spojrzenia spoczęły na mnie. Przełknęłam gorączkowo ślinę i niezręcznie uśmiechnęłam się w stronę bruneta, który po chwili szepnął coś na ucho koledze i ruszył pewnie w moją stronę. Zastanawiałam się przez chwilę czy może nie udać się w długą, ale zrezygnowałam z tego pomysłu, to wyglądałoby dziwnie.
- Hej. - ocknęłam się z rozmyślań dopiero gdy usłyszałam mruknięcie przy uchu, odpowiedziałam tym samym i posłałam mu lekki uśmiech co od razu odwzajemnił. - Jak tam? - zapytał tym samym pogodnym głosem, którym mnie przywitał i utkwił spojrzenie w moich oczach, poczułam gorąc zalewający moje policzki i miałam tylko nadzieję, że nie wyglądam w tej chwili jak debil.
- Dobrze, a właściwie, to nie. - wzruszyłam ramionami otrząsając się. - Pewnie się nie najem. - westchnęłam ponownie wyglądając do przodu. - Harry zaśmiał się i objął mnie ramieniem.
- Oh, ja mam zupełnie inne zdanie. - zaczął kiedy ruszył do przodu przez co mimowolnie i ja razem z nim. Miałam wrażenie, że moje ramię płonie kiedy on tak swobodnie trzymał tam swoją dłoń, dopiero gdy dochodziliśmy do miejsca, z którego chłopak wcześniej przyszedł zrozumiałam o co mu chodzi, więc zatrzymałam się gwałtownie.
- Hej, to nie fair. - rzuciłam w jego kierunku. - Nie chcę się wpychać. - założyłam ręce na piersi, Harry'ego musiała bardzo rozbawić moja wypowiedź, ponieważ zaśmiał się głośno i pokręcił głową nie dowierzając.
- Myślałem, że jesteś przyzwyczajona, jako ta, która zawsze dostaje to czego chce. - wzruszył ramionami, a ja przypomniałam sobie właśnie, z jakiego powodu tak bardzo mnie irytował.
- Jesteś dupkiem. - rzuciłam wyrywając się z jego uścisku.
- Jestem, a ty jesteś głodna i możesz być pewna, że jeśli nie skorzystasz z mojej oferty to nic nie zjesz. - wzruszył ramionami dając mi wybór, a ja zastanawiałam się chwilę. Byłam cholernie głodna, a on miał rację. Westchnęłam sfrustrowana i kiwnąłem w jego stronę, na co uśmiechnął się szeroko i złapał mnie za rękę ciągnąc w stronę swoich przyjaciół zajmujących miejsce w kolejce. Każdy z nich przywitał się ze mną i wymieniliśmy kilka krótkich zdań kiedy nadeszła nasza kolej przy okienku.
Kiedy trzymałam już swoją tacę z apetycznie wyglądającym daniem i chciałam odchodzić poczułam dłoń na ramieniu, która sprawiała, ze czułam się jak płonąca pochodnia, jakkolwiek głupio by to nie zabrzmiało.
- Usiądź z nami. - Harry wskazał głową na stolik, do którego siadali chłopcy.
- Nie, dzięki. - przygryzłam dolną wargę ponownie zerkając w stronę ich stolika jednak pozostałam przy swoim. Na pewno znajdę jakieś spokojne miejsce do zjedzenia.
- Ej wykorzystałaś mnie by wepchnąć się do kolejki i teraz kiedy masz już jedzenie chcesz iść. - pokręcił głową śmiejąc się cicho. - Powinnaś się jakoś odwdzięczyć, a myślę, że wspólny lunch to wspaniała okazja. - posłał mi ten cudowny uśmiech z dołeczkami w policzkach, okalającymi jego twarz, a ja poczułam, że nie mogę się nie zgodzić, mimo, iż to on naciskał bym poszła z nim na początek tej nieszczęsnej kolejki.
- Zgoda. - pokiwałam głową i ruszyłam z Harrym do stolika siadając w wolnym miejscu, po chwili brunet usiadł obok i zajął się jedzeniem.
- Więc, Veronica, dlaczego właściwie przeniosłaś się z Manhattan Academy? - Niall uniósł brwi patrząc na mnie z zaciekawieniem.
- Chyba ze względu na ludzi. - wzruszyłam ramionami.
- Serio? - parsknął Louis. - Oni.. - wskazał na ludzi dookoła. - mają być niby lepsi niż bogate dzieciaki z MA? - chłopak aż odłożył widelec patrząc na mnie pogardliwie, jak na małe niewdzięczne dziecko.
- Tak, właściwie to tak. - wzruszyłam ramionami.
- Pieprzenie. - Zayn wywrócił oczami. - Tam przynajmniej pewnie nikt nie włazi ci w dupę kiedy coś robisz, tu wszyscy chcą wszystko wiedzieć. - rzucił.
- Nawet nie wiesz jak bardzo się mylisz Zayn. - powiedziałam pewnie patrząc na niego. - Tam ludzie nie muszą "włazić nikomu w dupę", ponieważ dokładnie znają cały twój życiorys, obserwują każdy twój krok i nie ma miejsca na błędy. Musisz być idealny, pod każdym względem. - westchnęłam. - A ja.. ja nie chcę być idealna, chcę żyć własnym życiem, popełniać jebane błędy bo.. bo jestem tylko nastolatką i mam czas na robienie tych wszystkich głupot. Nie chcę być ideałem, chcę być wystarczająca dla osób, które polubią mnie za to jaka jestem, a nie za to ile kasy mają moi rodzice, a przede wszystkim chcę.. - uniosłam wzrok i napotkałam zszokowane spojrzenia chłopaków, dotknęłam dłonią rozgrzanego i mokrego od łez policzka, przez co dopiero wtedy uświadomiłam sobie, że właśnie popłakałam się przed Harrym i jego kumplami. Lepiej być nie mogło. Oddychałam ciężko i ponownie spuściłam wzrok wycierając policzki, czułam się tak cholernie zażenowana i rozbita, nie wiedziałam dlaczego do cholery powiedziałam im tak dużo. Byłam przekonana, że za chwilę mnie wyśmieją lecz stało się zupełnie inaczej.
- Ronnie wszystko w porządku? - Harry potarł moje plecy dodając mi otuchy, a kiedy nie odpowiedziałam uniósł lekko mój podbródek tak bym patrzyła prosto na niego. - Wszystko dobrze? - ponowił pytanie z poważnym wyrazem twarzy.
- Ja.. - przełknęłam ślinę nie wiedząc co powiedzieć. - Przepraszam. - wydukałam ledwo słyszalnie odchylając głowę do tyłu dzięki czemu straciłam kontakt z jego palcami i pospiesznie wstałam opuszczając zaskoczonych i zarazem skołowanych chłopaków.
No i masz babo placek.



~*~


* - Manhattan Academy
** - Bowery High School

Hejcia, mamy nowy rozdział i ja bardzo się z tego powodu ciesze. Jak wam się podoba?
Proszę aby osoby informowane i te, które czytają, komentowały rozdziały, to naprawdę daje mnóstwo motywacji do dalszej pracy. Chcę wiedzieć co wam się podoba, co mniej, czy prowadzenie tego opowiadania ma sens, więc proszę: CZYTASZ = KOMENTUJESZ.
Może to być zwykłe "podoba mi się", to już coś, te trzy małe słowa sprawiają, że jestem szczęśliwa i mimo nauki, która czeka na mnie, przysiadam do pisania. Bardzo mocno was wszystkich kocham i dziękuję za miłe słowa.

4 komentarze:

  1. Chciałabym być taka jak ona.
    Świetnie że nie wróciła do MA.

    OdpowiedzUsuń
  2. Podoba mi się i czekam na następny rozdział.
    Ciekawe co oni pomyśleli o niej. Mam nadzieję tylko, że pozytywnie. xx

    OdpowiedzUsuń
  3. http://www.teenage-runaway.czo.pl/
    nie zareklamuje tu bloga, a bardzo fajnie forum.
    Możesz na nim być kim chcesz. A że zdołałam zauważyć, iż lubisz pisać napewno się tu odnajdziesz. Wpadnij! Poczytaj! A jeśli Ci się podoba stwórz własnego bohatera i wejdź do naszego świata <3 <3 <3
    http://www.teenage-runaway.czo.pl/

    OdpowiedzUsuń
  4. Hej, nominowałam Cię do Liebster Blog Award :) Więcej informacji u mnie na blogu revolt-zayn-malik-ff.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń