wtorek, 21 stycznia 2014

Rozdział 2

Z moich ust uciekały płytkie oddechy, bałam spojrzeć w bok, gdzieś tam miałam jednak cichą nadzieję, że może mi się po prostu przesłyszało, ale kiedy niepewnie zerknęłam przez ramię cała nadzieja odeszła. Z moich ust wydostała się wiązanka przekleństw i ponownie skupiłam wzrok we wnętrzu swojej szafki upychając tam niepotrzebne rzeczy, spojrzałam na zegarek, za 2 minuty powinien być dzwonek na lekcję, co o dziwo, bardzo jakoś mnie nie zasmuciło. Zamknęłam szafkę i odwróciłam się na pięcie chcąc poszukać klasy lecz mój wzrok padł na chłopaka stojącego niecałe dwadzieścia centymetrów przede mną, złapałam się za serce kiedy tętno mi podskoczyło. Co jest z tym dzieciakiem nie tak!? Normalni ludzie nie poruszają się tak szybko! Usłyszałam cichy chichot i następnie ujrzałam irytujący uśmieszek, brunet oparł rękę o szafkę za mną tym samym blokując drogę ucieczki.
- Co ty tu robisz kwiatuszku? - oblizał wargi przez co mój wzrok od razu padł właśnie na nie. Cholera, dlaczego nie może być brzydalem z trądzikiem na dupie!? To jak wygląda sprawia, że trudniej jest mi go zignorować. - Jeszcze pomyślę, że mnie śledzisz. - ukazał rząd śnieżnobiałych ząbków, unosząc w tym samym czasie jedną brew co wyglądało niesamowicie seksownie. Na jego policzkach zauważyłam słodkie dołeczki i automatycznie lekki uśmiech pojawił się na moich ustach za co zganiłam się w myślach.
- Pewnie chodzę do szkoły. - wzruszyłam ramionami opierając się o szafkę aby zwiększyć odległość między nami. Zaśmiał się cicho kręcąc głową, by po chwili ponownie zawiesić wzrok na mojej twarzy.
- Ładna i zadziorna. - przygryzł wargę, a ja miałam wrażenie, że moja kobiecość obudziła się do życia. - Tak jak lubię. - Okej, teraz jestem bliska zawału. 
Moje idące w dziwnym kierunku myśli przerwał głośny dzwonek na co wzdrygnęłam się lekko. Chciałam go minąć lecz zagrodził mi drogę.
- Mam lekcję. - westchnęłam zirytowana, nie chciałam spóźnić się już pierwszego dnia.
- To zajmie tylko chwilkę. - uśmiechnął się lekko, a ja dałam mu znak głową by kontynuował. - Masz czas dziś wieczorem? - zapytał pewnie, a ja otworzyłam szerzej oczy. Nie chciałam z nim wychodzić, to, że jest przystojny nie sprawia, że się z nim umówię. Wczoraj zakończyłam jeden związek, nie chcę rozpoczynać kolejnego.
- Nie.. - widziałam niezadowolenie w jego oczach. - Umm, jestem umówiona. - rzuciłam szybko, kłamstwo wydawało się być lepszym rozwiązaniem, miałam nadzieję, że dzięki niemu się odczepi.
- Oh, jak ma na imię ten szczęściarz? - zapytał z głupim uśmieszkiem, a ja miałam ochotę go kopnąć. Przejechałam spojrzeniem wzdłuż jego ciała i zauważyłam ciemny zeszyt spoczywający w lewej dłoni bruneta, wyczytałam na nim mały, wyryty w rogu napis i uśmiechnęłam się wrednie.
- Z pewnością, nie Harry. - rzuciłam ze sztucznym uśmiechem i ruszyłam wzdłuż korytarza zostawiając zszokowanego chłopaka za sobą.
1:0 dla mnie, frajerze.

Siedziałam właśnie w ostatniej ławce pod oknem i obserwowałam co się dzieje na zewnątrz. Z zapartym tchem odliczałam minuty do końca lekcji, ponieważ angielski był moją ostatnią godziną. Na moje szczęście dzisiejszy dzień przebiegał sprawnie i bez żadnych komplikacji. Dzięki Bogu nie spóźniłam się na pierwszą lekcję, mimo, iż Harry zabrał mi kila minut, nie miałam też kłopotu ze znajdowaniem klas. Nauczyciele byli mili, to pewnie przez tą aurę po wakacjach. Dzisiejszego dnia nie zepsuł nawet fakt, iż okazało się, że chemię i właśnie język angielski mam z Harrym. Poza incydentem rano nie podchodził już do mnie, kilka razy złapałam go na zerkaniu w moją stronę, ale za każdym razem szybko odwracał wzrok udając, że wcale na mnie nie patrzył. Idiota. Brunet siedział po drugiej stronie sali, w ostatniej ławce prawdopodobnie ze swoim kolegą, wymieniali ciche zdania pomiędzy sobą czym przyprawiali Panią Clark o ból głowy, jak sama stwierdziła.
Dźwięk dzwonka zabrzmiał prawie jak zbawienie, szybko poderwałam się z miejsca i wpakowałam książki do torby, nie miałam ochoty pozostać w tym budynku ani minuty dłużej podczas gdy na dworze świeciło piękne słoneczko. Podążałam korytarzem z grupą innych osób spieszących się by wreszcie wyjść ze szkoły, kiedy już znalazłam się na zewnątrz uśmiech mimowolnie wymalował się na moich ustach. Pierwszy dzień nie był zły ale miałam dość ludzi, którzy gapili się na mnie jak na pieprzony okaz w muzeum, wieści szybko się rozchodzą i nikt nie mógł zrozumieć dlaczego przeniosłam się z najlepszej szkoły w okolicy do miejsca gdzie bójki są częstsze niż pryszcze na twarzy Sally Jonson. Poznałam dziś tą dziewczynę na matematyce i szczerze mówiąc dziwiłam się, że nic z tym nie robi. Gdyby zaczęła używać kosmetyków oczyszczających jestem pewna, że wyglądałaby o niebo lepiej.
Będąc przy samochodzie nacisnęłam guzik powodując mignięcie małych lampeczek i wsiadłam do niego.
- Moje maleństwo. - pogładziłam kierownicę cicho chichocząc, kochałam swój samochód i naprawdę martwiłam się, że jak wyjdę po lekcjach czerwony lakier może być zdrapany przez jakiegoś zbuntowanego dzieciaka, całe szczęście nic takiego się nie stało. Włożyłam kluczyk do stacyjki i odpaliłam auto po czym ostrożnie wyjechałam poza teren szkoły, włączyłam radio i podśpiewywałam słowa nowej piosenki Imagine Dragons. Zatrzymałam się na czerwonym świetle i dudniłam palcami o kierownicę, myślę, że to chyba taki nawyk bo zawsze tak robiłam kiedy się niecierpliwiłam. Zerknęłam w lusterko i wstrzymałam oddech, tuż za mną, w swoim samochodzie siedział Harry. Przez chwilę wpadłam w panikę, że może mnie śledzi bo chce mi coś zrobić kiedy wysiądę pod domem z powodu odrzucenia jego zaproszenia, ale szybko odepchnęłam tę myśl od siebie. To niedorzeczne. Zielone światło zmieniło się, a ja nacisnęłam pedał gazu ruszając i kierując się w stronę domu, przez około 5 minut ciągle spoglądałam w lusterko chcąc sprawdzić czy za mną jedzie. Jechał. Postanowiłam coś sprawdzić i skręciłam w przypadkową uliczkę, myślałam, że dostanę zawału gdy zobaczyłam jego samochód niedaleko za sobą. O kurwa. Moje serce chciało wyskoczyć z piersi kiedy tak jechałam wzdłuż uliczki, ewidentnie mnie śledził i bałam się jaki ma w tym cel. Postanowiłam się uspokoić, nie pozwolę żeby jakiś dzieciak mnie prześladował. Odzyskałam pewność siebie i przyspieszyłam nieco.
- Tak się chcesz bawić mały frajerze? - mruknęłam. - To zabawmy się. - przygryzłam dolną wargę i ponownie skręciłam w przypadkową uliczkę, siedział mi na ogonie i czułam, że nie będzie łatwo go zgubić. W końcu wyjechałam na prosty odcinek i nabrałam prędkości, widziałam, że jest nieco dalej co mnie ucieszyło, gwałtownie przekręciłam kierownice w prawo i aż zawyłam w duchu z radości, że przypadkowo nie zabiłam ani siebie ani nikogo innego. Czułam adrenalinę w żyłach i chyba właśnie to mnie napędzało, za wszelką cenę chciałam mu udowodnić, że wcale nie jest taki fajny jak mu się wydaję. Myślałam, że odpuścił, a potem ujrzałam jak pokonuje zakręt i szybko nabiera prędkości, przeklęłam w myślach i wykonałam następny manewr. Bawił się ze mną w kotka i myszkę, ale dziś to ja miałam być zwycięzcą i byłam kiedy po kilkunastu minutach nie widziałam już jego samochodu za sobą. Zaśmiałam się głośno i podkręciłam radio.
- 2:0 dla mnie. - zachichotałam. - To chyba twój zły dzień Harry.
W tej chwili mogłam się już tylko zrelaksować i obrać odpowiedni kierunek. Co jakiś czas zerkałam jeszcze w lusterko ale byłam spokojna nie widząc Harry'ego za sobą. Po półgodzinnej przeprawie przez miasto w końcu wjechałam na swoją ulicę i zdziwiłam się kiedy zobaczyłam obcy samochód przed domem. To było dziwne, zazwyczaj o tej porze byłam jeszcze sama w domu, bardzo rzadko się zdarzało, że ktoś wracał przede mną. Jeszcze raz zerknęłam na zegarek i zmarszczyłam brwi kiedy parkowałam samochód domyślając się jednocześnie kto może być tajemniczym gościem.

Harry's POV

Postanowiłem śledzić dziewczynę i dowiedzieć się gdzie mieszka, wkurzyłem się kiedy mi odmówiła i to jeszcze na oczach chłopaków, którzy cały dzień nabijali się, że nie dam rady jej zdobyć. Jestem Harry Styles, mogę mieć kurwa każdą, a już zwłaszcza ją! Byłem pewien, że mieszka na Manhattanie dlatego ogromnie się zdziwiłem kiedy skręciłam w zupełnie innym kierunku, zmarszczyłem brwi i utrzymując bezpieczną odległość ponowiłem jej ruch. Widziałem, że nieco przyspieszyła ale nie spodziewałem się, że mnie zauważyła. Nie wyglądała na aż tak bardzo spostrzegawczą. Cóż, sądziłem, że jest nie do końca inteligentna jak na bogatą, rozpuszczoną dziewczynkę przystało, dlatego cholernie mnie zszokowała kiedy wtedy odmówiła, używając do tego mojego imienia. Nie miałem pojęcia jak do jasnej cholery tak szybko je poznała, nie zauważyłem, żeby z kimś rozmawiała, a cholera, przecież widziała mnie drugi raz w życiu. Zaintrygowany w jakimś stopniu jej zachowaniem dowiedziałem się na historii, że ma na imię Veronica i przeniosła się tu z Manhattan Academy. Te nowe informacje jakoś wcale mi nie pomogły, a wręcz przeciwnie, przysporzyły więcej znaków zapytania. Była, aż tak głupia, żeby przenieść się z najlepszej szkoły do Bowery High School czy może była aż tak głupia, że ją stamtąd wywalili? Tak dużo pytań, tak mało odpowiedzi.
Wszystko to przyczyniło się do tego, że teraz za nią jechałem. Byłem niezadowolony z niewiedzy, musiałem dowiedzieć się więcej. Zmarszczyłem brwi kiedy zauważyłem jak szybko przyspiesza by po chwili z piskiem opon wejść w zakręt, wstrzymałem oddech. Co do chuja!? Były dwie możliwości: jest popierdolona i potrzebuje rozrywki albo mnie zauważyła i domyśliła się, że za nią jadę. Obstawiałbym to drugie ale nigdy nic nie wiadomo.
Przygryzłem wnętrze policzka kiedy nagle zniknęła mi zupełnie z oka, ciśnienie gwałtownie wzrosło gdy rozglądałem się chaotycznie na boki.
- Kurwa! - wykrzyknąłem uderzając pięścią w kierownicę, spierdoliłem to, nie sądziłem, że jest tak bystra i zręczna za kółkiem. To mnie właśnie zgubiło. Byłem wściekły kiedy odpalałem papierosa i zaciągałem się dymem, to miało wyglądać zupełnie inaczej, a tymczasem jestem w jakiejś jebanej nieznanej dzielnicy. Wiedziałem, że już dziś jej nie znajdę co tylko potęgowało złość, miałem ochotę w coś uderzyć ale nie chciałem niszczyć samochodu więc tylko mocno zaciskałem pięści na kierownicy. Przez chwilę jeszcze krążyłem po okolicy by następnie udać się do domu. Podróż nie była przyjemna, ciśnienie powoli spadało ale byłem na siebie zły za to, że jej nie doceniłem. Cóż, już nie popełnię tego błędu, co i tak nie zmienia faktu, że ją zdobędę, jak nie dziś to jutro. Jeden chuj.



~*~

Dwójeczka już jest i mam nadzieję, że nie jesteście rozczarowani. Czekam z niecierpliwością na wasze komentarze i równocześnie proszę byście je zostawiali, ponieważ to naprawdę miłe uczucie czytać co myślicie o mojej "pracy". :)
Rozdział miał się pojawić później, ale dostałam kilka wspaniałych wiadomości, które mnie zmotywowały i postanowiłam, że dodam dziś. Dlatego proszę, piszcie co myślicie to naprawdę ogromnie motywuje.
Postaram się w tym tygodniu ustawić nowy szablon i mam nadzieję, że będzie tu ładniej bo na razie to tylko syf i nędza. To chyba na tyle, do następnego rozdziału. x @yomyidol

3 komentarze:

  1. To takie świetnie! Czekam n następny xxx

    OdpowiedzUsuń
  2. Ciekawe kto to był pod jej domem, jak to nie Harry :o Świetnie piszesz!

    OdpowiedzUsuń
  3. Świetnie piszesz !! :) czekam na następny :)

    OdpowiedzUsuń